

Dawno już nie malowałam na drewienkach, a wciąż tyle ich jeszcza mam. I tak wczoraj późnym wieczorem wreszcie mnie ona znowu przywołały. Wyciągnełam zatem farby, pędzle i tak oto różne niedźwiadki się pojawiły.
Kotek wyszedł z wielkimi oczami jakby był jakiś bardzo przestraszony, ale może po prostu jest to jedynie znak, iz widzi więcej.
Za to motyl jest piekny.Niech przyniesie Agniesi harmonię i transformację, zwłaszcza tam gdzie najbardziej tego ona potrzebuje.
Zrobiłam na próbę pierwszemu borsukowi zdjęcie już po polakierowaniu drewienka. Fotograf ze mnie raczej marny, a lakier odbijał światło i trudno mi było tak uchwycić, by było widać cały obrazek. No ale po wielu próbach się wreszcie udało. Jednak przekonałł mnie to do tego by tu do mojej galerii wstawiać nadal fotki drewienek zrobione jeszcze przed ich lakierowaniem.
Poproszono mnie o namalowanie na drewienku białej gołębicy. Ale tak sama miała być? No trochę smutno by jej było, więc namalowałam jeszcze jej pana gołąbka. I oto są, gołąbki dwa.
No i polubiłam to malowanie drewienek. Takie to fajne i nie trzeba wyciągać sztalug. Wystarczy usiąść sobie w ciszy gdzieś przy jakimś małym stole i już…
Tym razem skrzydlate mi spod pędzla się wyłoniły. Białe i czarne. Wszystkie je lubię. Wszystkie przyciągają mnie do siebie. I w duszy składam im pokłon. Tak po prostu. W podzięce za ich dary i lekcje. I za to że są.
Trzy drewienka, każde inne. I trzy wale, też każdy inny.
Na pierwszych moich drewienkach pojawiły się sowy. Jako przypomnienie do tego by słuchać zawsze swojej intuicji, swego wewnętrznego głosu. I by przyglądać się swemu wnętrzu. Rozpoznać ciemne strony i oswoic je, aby mogly być uleczone. Dostrzegać, a nie wypierać, zaakceptować i dać im szansę przemówienia, by zrozumieć, a potem przemienić to co jest do przemienia. Ot, takie przypomnienie.